(Nie)stresująca efektywność w pracy
Co tak naprawdę znaczy dla Ciebie bycie efektywnym? Zrobić maksymalnie dużo w minimalnej ilości czasu czy raczej zrobić coś najlepiej jak to możliwe, bez potrzeby korygowania błędów? Dla mnie efektywność to zrobienie rzeczy najlepiej jak potrafię, w optymalnym do tego czasie, bez zbędnego stresu i napięć. Przy nawale pracy, w wiecznym „niedoczasie” ta definicja brzmi jednak dość idealistycznie.
Szkoda, że zamiast efektywnej komunikacji i radzenia sobie ze stresem, w szkołach dzieci uczą się przekroju mało spotykanych roślin. Nie zdarzyło mi się z tej wiedzy skorzystać (poza klasówką, oczywiście). Natomiast wiele razy denerwowałam się z powodu własnej nieefektywności. No właśnie… mam dla Was kilka pytań do zastanowienia:
- Czy kiedykolwiek siedzieliście po godzinach w pracy, mimo że ze zmęczenia i tak już nie było szans na cokolwiek produktywnego?
- Czy goniąc za (lub uciekając przed) klientem, zapominaliście o innych ważnych obowiązkach służbowych/domowych?
- Czy robicie kilka rzeczy naraz, co oznacza, że często żadna z nich nie jest zrobiona na 100%?
- Czy podczas spotkania, zamiast skupić się na rozmówcy, myśleliście, ile jeszcze macie do roboty?
- Czy obiecujecie sobie lepiej się odżywiać, dłużej spać czy ćwiczyć fizycznie, a zamiast tego tylko frustrujecie się na siebie, że tego ciągle nie robicie lub nie jesteście wytrwali w działaniu?
Cóż… Zatrzymam się w tej wyliczance, zanim okaże się, że na większość pytań odpowiedzieliście twierdząco. 🙂
Co więc należy zrobić, żeby nie „nakręcać się” we własnym stresie i cieszyć się z własnej skuteczności?
Przede wszystkim uświadomić sobie, że określone rzeczy robimy w mocno nieefektywny sposób. Część osób nie planuje swojego czasu. Inni planują, ale albo za dużo, albo za mało. Jeszcze inni ciągle żyją w przekonaniu, że wielozadaniowość im służy. Wykonują więc kilka rzeczy naraz i dzięki temu…marnują sporo czasu i energii.
Po drugie, zaakceptować to, że nie wszystko zawsze musi być zrealizowane perfekcyjnie i nie wszystko musi zostać zrobione przez nas. Czyli w skrócie chodzi o to, żeby nauczyć się odpuszczać.
Po trzecie, dać sobie pozwolenie na odpoczynek i rzeczywiście odpoczywać. Nie da rady być cały czas „w pełnej gotowości”. To nie tylko jest nieefektywne, ale również bardzo niezdrowe.
Po czwarte, ustawić aktualne priorytety, zaplanować cele i realizować swoje plany we właściwej kolejności.
Łatwe, prawda? Jednak nie…? W takim razie zapraszam na warsztaty, szkolenia i coaching. Przy odpowiednim wsparciu i przede wszystkim po podjęciu decyzji, że coś zmieniacie, może okazać się, że bycie efektywnym jest o wiele łatwiejsze niż myślicie.